Wszystko zaczęło się, kiedy przypadkiem wstąpiliśmy na Jurę Krakowsko-Częstochowską dwa lata temu podczas wakacji rodzinnych. W ramach sentymentalnej podróży zatrzymaliśmy się w małym miasteczku Żarki, skąd pochodzi moja mama i gdzie zwykłam spędzać wszystkie wakacje w dzieciństwie z dziką i nieskrępowaną radością szwędając się z całą zgrają dzieciaków po tzw „tylach” zabudowy szeregowej pełnych kurzu, pyłu, kamieni, a nawet szkieł. Chadzało się również na skałki, nad rzeczkę, na podwórka do kolegów i koleżanek, do okolicznych lasów i przesiadywało się całymi dniami nad otwartym basenem kąpiąc się bez nadzoru rodziców, wyskakując tylko do domu babci na szybki obiad. Miałam wtedy może 7-10 lat, młodszymi dziećmi opiekowały się starsze i wszyscy byli szczęśliwi.
Dziś już się tak nie puszcza dzieci samopas, niestety albo stety, kto to wie, może po prostu dziś jest już inaczej. Jednak zaskoczyło mnie jak bardzo Żarki się zmieniły, żeby zaadaptować się do tego jakie potrzeby mają dzisiejsi rodzice (no i siłą rzeczy dzieci). Na każdym, zdawałoby się, kroku natykaliśmy się na place zabaw i przestrzenie aktywizujące dla najmłodszych. Muzeum Dawnych Rzemiosł ma salę gdzie dzieci mogą same pokręcić żarnami i wytworzyć mąkę, prawie wszystko w muzeum jest też „dotykalne”, dzieci mogą swobodnie kręcić korbami starych maszyn, wszystko zostało przystosowane do tego, żeby ciekawskie rączki dziecięce mogły skoordynować przekazywane informacje z ruchem, bo jak wiemy – tak dzieci uczą się najlepiej. Wyszliśmy zachwyceni. W pokoju noclegowym znaleźliśmy całą broszurę, kilkunastostronicową, poświęconą aktywnościom, w których można wziąć udział z dziećmi, nawet najmłodszymi, od ręcznego robienia filcu przez fabrykę zabawek, manufakturę słodyczy, plecenia koszy wiklinowych, wypraw na farmę dostosowaną do zwiedzania przez dzieci aż do kręcenia figurek z siana.
W tym wszystkim poczulam się zasmucona i trochę zawstydzona że mieszkam w Zwierzyńcu, rzekomej Perle Roztocza a nie znam w okolicy ani jednej instytucji, miejsca, rozrywki stworzonej specjalnie z myślą o dziecieach. To było w 2017 roku. Wtedy postanowiliśmy ten krajobraz zmienić. W 2018 roku w Zwierzyńcu pojawił się park linowy a u nas okazało się, że spodziewamy się drugiej córki więc realizacja pomysłu siłą rzeczy odsunęła się nieco w czasie.
Do Żarek wróciliśmy od tego czasu jeszcze dwa razy i odwiedziliśmy kilka miejsc, między innymi Kampus Eureka , który działał w partnerstwie z genialną Etno-Jurą, której z kolei zawdzięczamy inspirację dla nazwy naszego zakątka na Roztoczu. Wprawdzie będziemy robić nieco inne rzeczy i nie jest to zupełnie ten sam model działalności (Etno-Jura działała jako Spółdzielnia Społeczna), my również wychodzimy od przestrzeni i idziemy powoli w stronę aktywności, ale u podstaw mamy to samo głębokie przekonanie, że jest potrzeba żeby poniekąd zapraszać i otwierać naturę dla dzieci. Nasze dzieci wspominają malowanie figurek drewnianych w Etno-Jurze jako jedną z najfajniejszych części wakacji.
No i wreszcie 'nadejszla wiekopomna chwila’ kiedy jesteśmy w trakcie naszej wielkiej-małej realizacji projektu Etno Roztocze! Mamy pełne ręce roboty i dzieci, liczymy każdy grosz, bo budżet ciasny, popełniamy błędy i się na nich uczymy. Zobaczymy co z tego wyniknie…
Aktualizacje w miarę możliwości będą pojawiać się na blogu 🙂 Zapraszamy.