Tube state of mind

Getting on the London Underground has immediately brought me back to the charms of daily work commute. The ambiguity of it all, the thought-cancelling noise, squeaking and screeching of the old rails. But then the thought-provoking diversity and the endless possibilities of observing other humans and their gestures, their appearances. The offline underground time where I could just do nothing and think, read, crochet or knit. Maybe a moment to take in the daily portion of events, emotions and thoughts. A necessary pause, trapped momentarily among millions of others. The detail of planning a journey that has the most comfortable changes, least walking, best chances of getting a seat in a morning or afternoon rush hour. Yes, I was there. For seven years going right in the throbbing heart of London in the morning peak time and going back every day with thousands of Londoners. 

I’m absolutely amazed how this experience seems to be engraved in my soul. Could it really be that after almost 9 years of not doing it, I feel like no time has passed at all within minutes of sitting on a London tube…? Apparently so!

Funny how that coincides with my current read: „Solitude” by Michael Harris. A book which I fished out almost unintentionally at a charity shop in Balham on my last trip to London in January. A compelling study of how daydreaming and uninterrupted time, away from being engaged in any sort of activity is a crucial part of our mental wellbeing. Today’s custom of being constantly online and oversharing not only puts us in a permanent state of engagement and seeking approval of others, it also almost completely removes the pleasure of being solo, the profound advantaged of solitude. The way we digest social media has to be questioned and a digital diet that the book is tactfully advocating, is long overdue. 

All of this – again – seems to have appeared in front of me at a moment where my engagement in online presence (as a business mainly) has reached a wall of solid exhaustion. It feels almost hopeless – as my heart screams for being offline and supporting others in pursuit of their digital detox – and the only way I can reach people that are in need of such is – ironically – via social media. It is a real struggle, a solution to which is yet to be apparent for me, but hey, I came all the way to London to buy a book about it and now again to read and digest that book so – who knows, maybe my „aha” moment is just round a corner. Or maybe it will unveil itself on an idle autumn afternoon in our hammock, after busy summer of hosting many wonderful people. Time will show. 

Rezerwat Dzikich Dzieci w Lublinie

Wreszcie udało nam się pojechać do tego wyjątkowego miejsca!!! Coś niesłychanego jak w środku miasta można stworzyć przestrzeń dziką, nielimitowaną, otwartą, pozwalającą dzieciom na nieziemską zabawę i rozwój umiejętności życiowych jak rzadko kiedy. Jesteśmy pod totalnym wrażeniem wizyty i czujemy się ze wszech miar zainspirowani.

Jeżeli jesteście z okolic Lublina i jeszcze nie byliście – musicie tam pojechać.

W naszym odczuciu oddanie dzieciom autonomii, której powinniśmy ich uczyć, a która zbyt często dzisiaj jest stłamszona naszą troską o bezpieczeństwo to prawdziwie zwycięska formuła. Psychologowie na całym świecie biją na alarm, bez autonomii i możliwości popełniania błędów, podejmowania ryzyka, doświadczania konsekwencji swoich akcji nasze dzieci wyrosną na społeczne i życiowe ofermy….

Na miejscu mamy strefę dla młodszych dzieci z rodzicami i strefę dla dzieci 7+ do której młodzi wchodzą bez rodzica. W rezerwacie ścisłym bezpieczeństwa pilnują tzw. Strażnicy Zabawy czyli specjalnie przeszkoleni Playworkerzy, którzy nie wchodzą dzieciom w paradę chyba że sytuacja wymyka się spod kontroli.

My krążyliśmy w strefie dla młodszych, która jest fantastyczna, szkoda opowiadać, to trzeba zobaczyć! Wrzucamy zatem kilka fotek i zachęcamy do wizyty!

Więcej informacji: http://ck.lublin.pl/wydarzenie/rezerwat-dzikich-dzieci-2/

Certyfikat Bezpieczeństwa

Jesteśmy bezpieczni! 🙂 Wprawdzie certyfikat bezpieczeństwa od Centrum Kontroli Placów Zabaw mamy już chwilkę ale jednak otwieranie biznesu z dwójką małych dzieci w tym jednym ząbkującym berbeciem ma swoje prawa więc wcale nie jest nam głupio że dopiero teraz się chwalimy!

Spełniamy polskie normy bezpieczeństwa dla publicznych placów zabaw (EN- 1176), czego nie można powiedzieć o większości miejskich placów zabaw w Polsce, nawet zwierzyniecki ma spore niezgodności z normą!

Cieszymy się, że nam się udało postawić sprawy bezpieczeństwa na pozycji priorytetowej i jednocześnie zachować naturalny klimat naszego Ogrodu Zabaw. Certyfikat planujemy odnowić za rok jak uda nam się dodać nowe elementy w naszym ogrodzie.

Bardzo nam miło kiedy rodzice podchodzą do nas i mówią, że wszystko jest tak świetnie rozplanowane że nie obawiają się puścić dzieci „samopas” i wyłożyć się na leżaczkach w przeciwieństwie do wielu placów zabaw w publicznych przestrzeniach.

4 latka Gai w Etno Roztoczu!

Nasza Gaja pod koniec czerwca skończyła 4 latka, a to, jak wszyscy doskonale wiemy, już poważny wiek. Z roku na rok dzień urodzin jest dla niej coraz bardziej ekscytujący, rozmowy i spekulacje na temat tego jak będzie wyglądał tort albo kto będzie na liście gości towarzyszą nam przez caly okrągły rok. Rok – de facto – jest mierzony od urodzin do urodzin, co tam jakiś nudny kalendarz! Jak więc sprawić, aby ten dzień był wyjątkowy i by dzieciaki miło wspominały imprezę? Sami sobie wychodząc naprzeciw z ogromną przyjemnością zorganizowaliśmy Gajce urodziny w naszym Ogrodzie Zabaw pod lipami 😉 Z racji tego, że była to pierwsza oficjalna impreza w Etno Roztoczu byliśmy trochę podekscytowani, ale też niepewni, czy nasza przestrzeń spodoba się głównym zainteresowanym.

Okazało się, że niepotrzebnie się martwiliśmy, bo dzieciaki już od początku przyjęcia wpadły w szalony wir zabawy, dając rodzicom chwilę relaksu. W ten sposób z jednej imprezy stworzyły nam się dwie 😉 Klimatyczne miejsce przy starej szkole od razu przypadło do gustu rodzicom, którzy pogrążeni w rozmowach w przyjemnym cieniu lip popijali kawkę oraz domowej roboty lemoniadę ze słoika.

Nad stołami piknikowymi przygotowany przez nas namiot-żagiel świetnie się sprawdził jako element wystroju i dach nad jedzonkiem, a na stołach nie zabrakło zdrowych pyszności w drewnianych łódeczkach, które skradły serca wszystkich imprezowiczów (szczególnie tych mniejszych). Dbamy o środowisko, więc staraliśmy się ograniczyć ilość śmieci, przygotowaliśmy EKO papierowe naczynia. Każdy uczestnik dostał papierowy kubeczek, i flamaster do podpisywania swoich imion, by uniknąć zagubienia wśród stołowych skarbów. Podpisywanie kubeczkow i ozdabianie ich ornamentami wokół imion okazało się też super zabawą dla około-10-latków.

Przekrój wiekowy gości był duży, bo od 7 miesięcy do aż 15 lat! Cudownie się poczuliśmy, gdy każde dziecko znalazło w Etno Roztoczu coś dla siebie – o to nam właśnie chodziło! Nie było nudy! 😉

Najmłodsi w strefie malucha czuli się jak rybki w wodzie! Bardzo chwalili sobie świeżą trawkę, która jest wręcz idealna do podejmowania pierwszych kroków i raczkowania. Mini piaskownica też cieszyła się popularnością, bo wszyscy lubią przecież przesiewać piasek przez swoje małe paluszki.

Wśród nieco starszych gości kuchnia błotna okazała się absolutnym HITEM! Gotowali, gotowali i gotowali przez ponad dwie i pół godziny! W tym czasie zostało stworzonych wiele wyśmienitych potraw, od pulpetów z błota, aż po trawiastą lemoniadę. Sami zobaczcie jaki nasi mali kucharze mają talent do gotowania.

Nie zabrakło czasu na przetestowanie każdej atrakcji w naszym ogrodzie zabaw! Domek przy drzewie, huśtawki, zjeżdżalnia, tunel i wzgórze zostały zdobyte przez naszych małych imprezowiczów. Ściana wody i ściana dźwięku wzbudzały ciekawość, a ścieżka bosych stóp dostarczała nowych wrażeń stopom – nawet tym najmniejszym. Starszaki natomiast odnalazły swoje miejsce na kolorowych hamakach. Młodzi relaksowali się, rozmawiali i planowali podbój świata (tak przypuszczamy 😉 ).

Przyjęcie urodzinowe Gai okazało się sukcesem! Nasza czterolatka już prosi nas o powtórkę imprezy i świetnie ją wspomina. Cieszymy się bardzo, bo naszym zamiarem było uczczenie tego dnia w wyjątkowy sposób. Przy okazji, nasz Ogród Zabaw został przetestowany na wszystkie sposoby, przez gości w różnym wieku. Nie ma lepszej recenzji naszej pracy niż uśmiech na twarzach tych, dla których wszystko to stworzyliśmy. Szczególnie, że sami się świetnie bawiliśmy! Już nie możemy się doczekać zorganizowania kolejnego przyjęcia urodzinowego w Etno Roztoczu. Może Twojego dziecka? Kto wie 😉

Autor artykułu: Katarzyna Kubalska, ukochana kuzynka Gai 🙂 Dziękujemy Kasiu x

GRUPY

Oferta dla grup jest zawsze dopasowywana do indywidualnych potrzeb każdej grupy, prosimy o telefon lub maila z zapytaniem.

Zapraszamy zorganizowane grupy do 100 dzieci w wieku od 3 lat bez górnej granicy. Poniżej zobaczą Państwo krótki filmik z pobytu niemal 70-osobowej grupy dzieci w wieku 4-6 lat z Niepublicznego Przedszkola Słoneczko w Zamościu.

Aktywności mogą być wymieniane i przesuwane według uznania, nasz sugerowany podział na grupy wiekowe:

3-8 lat

Dla dzieci 3-8 najlepszą atrakcją będzie pozwolenie im na swobodną zabawę. Ten przedział wiekowy odnajduje się u nas bez żadnych tłumaczeń i żadnych dodatkowych aktywności. Możliwe są dodatkowe warsztaty lub zajęcia (do ustalenia), jednak zwykle sama możliwość zabawy bez narzuconych struktur sprawdza się najlepiej i daje dzieciom największą frajdę.

9-13 lat

Sprawdzone atrakcje dla dzieci 9-13:

– tor przeszkód

– huśtawki

– hamaki

– ścieżka bosych stóp (ścieżka sensoryczna)

– badminton (dostępne 6 zestawów i siatka)

– skrzynka majsterkowicza (wyłącznie pod nadzorem dorosłych), wiertarka ręczna, wkręty, gwoździki i kawałki recyklingowego drewna do skręcania i konstruowania (dostępne dwie skrzynki), możliwe udostępnienie „dorosłych” narzędzi dla starszych konstruktorów za porozumieniem z opiekunami

– przeciąganie liny

– skakanie w workach jutowych

– granie w gumę (dostępne 2 zestawy, w miarę potrzeb możliwe jest więcej)

– zabawy klockami recyklingowymi (oszlifowane kawałki drewna bukowego, odpady ze stolarni)

14+

– tkanie, przeplatanie recyklingowych pasków materiałów z pociętych ubrań na siatce ogrodzeniowej, tzw „backyard weaving” (tłum. tkanie podwórkowe)

– warsztat „Gobelin Natury” – na ramie z patyków związanych sznurkiem robimy 'płótno’, z napiętej recyklingowej włóczki i wplatamy swoje skarby znalezione na podwórku, listki, patyczki, kwiatki, kawałki kory itp.

— warsztat malowania figurek lub podkładek farbami ekologicznymi. Każde dziecko dostaje na czas trwania warsztatu metalową paletkę, wybiera sobie 5 kolorów farb oraz pędzel (dostępne pędzle zwykłe lub gąbkowe)  i może malować figurki zwierzątek lub podkładki pod kubek ze sklejki.

Jedzenie

  • Możliwość zorganizowania ogniska i pieczenia kiełbasek na kijach.L lub na ruszcie. Wynajęcie miejsca na ognisko oraz ruszt i drewno to koszt (z naszą obsługą) 100 zł
  • Możliwość zamówienia kateringu z lokalnej jadłodajni obiady domowe lub kebab
  • Możliwość zamówienia pizzy. Przykładowy koszt pizzy Margherita 25 zł, szynka, pieczarki – 29.
  • Na miejscu sklepik z napojami, kawą, herbatą, przekąskami typu paluszki, ciastka, orzechy – bez chemicznych dodatkow i syropu glukozowo-fruktozowego, stawiamy na zdrowsze przekąski.

Recykling to nasze drugie imię

W porównaniu do naszych przodków, żyjemy w czasach dobrobytu. Mamy wybór, ogromny wybór na każdym kroku. Mamy wybór czy chcemy kupić taką czy inną sałatę, pomidory ale i meble, samochody, wakacje, ciuchy… Na świecie produkuje się takie ilości produktów, że na samą myśl o tych górach sprzedawanych (albo co gorsza zmarnowanych) przedmiotów kręci nam się w głowach.

Wyprzedaż Garażowa w naszej szkole w Topólczy

Jako jednostka możemy niewiele żeby przeciwdziałać nadmiernemu kupowaniu, konsumowaniu, zużywaniu i wyrzucaniu. Ale jako edukatorzy naszych dzieci nasza moc sięga już nieco dalej. Dlatego w Etno Roztoczu promujemy szeroko pojęty recykling, wykorzystujemy surowce wtórne, kupujemy na wyprzedażach garażowych i na lokalnych stronach sprzedażowych w internecie, sortujemy śmieci. Chcemy żeby dzieci które nas odwiedzają widziały że cześć naszego wyposażenia miała kiedyś inny żywot, że da się użyć rzeczy powtórnie, choć pozornie nie są już przydatne. Wiele zależy od nas, od naszej woli i wyobraźni. To my, rodzice, inni dorośli w życiach naszych dzieci, kształtujemy ich nawyki, to jak my segregujemy śmieci i jak traktujemy zużyte przedmioty będzie dla naszych dzieci punktem odniesienia. Gdzieś w tym wszystkim trzeba szukać równowagi pomiędzy 'odgracaniem’ się, również ważnym dla naszego zdrowia psychicznego, a powtórnym wykorzystywaniem rzeczy. To nie lada zadanie.

Dzwonki wietrzne ze starych kluczy

Zanim powstało Etno Roztocze w szkole w Topólczy przez 3 lata organizowaliśmy z wielkim powodzeniem Wyprzedaże Garażowe. Byliśmy pionierami tej idei w naszym regionie i z przyjemnością patrzymy jak Garażówki się rozrastają, powstają nowe. Sprzedawanie za grosze i puszczanie w obieg rzeczy z naszych własnych domów, strychów i garaży wydaje się być coraz bardziej popularne.

W naszym Ogrodzie Zabaw stawiamy na naturalne materiały, chcemy stworzyć przestrzeń bez nadmiernie kolorowych elementów z plastiku. Plastiku unikamy, chyba że z recyklingu, chętnie wykorzystujemy za to najprostsze materiały, kawałek deski, tektury, kamienie, patyki, szyszki – to wszystko jest wspaniałym i wdzięcznym tworzywem do zabaw. Uruchamia wyobraźnię, jest spójne estetycznie, wszechstronne.

Z kawałka blatu podczas tworzenia kuchni błotnej nasza 4-letnia córka Gaja zrobiła sobie spód do pizzy. Pomysł prosty a jednak ja na niego nie wpadłam. I dlatego właśnie chcemy otworzyć przestrzeń dla dzieci do szukania swoich własnych „recyklingowych” pomysłów.

Pizza z kółka po wycięciu otworu na miskę w kuchni błotnej. Made by Gaja! 😉

Koncepcjo-geneza

Muzeum Dawnych Rzemiosł w Żarkach i obracające się literki aktywizujące małe i duże rączki

Wszystko zaczęło się, kiedy przypadkiem wstąpiliśmy na Jurę Krakowsko-Częstochowską dwa lata temu podczas wakacji rodzinnych. W ramach sentymentalnej podróży zatrzymaliśmy się w małym miasteczku Żarki, skąd pochodzi moja mama i gdzie zwykłam spędzać wszystkie wakacje w dzieciństwie z dziką i nieskrępowaną radością szwędając się z całą zgrają dzieciaków po tzw „tylach” zabudowy szeregowej pełnych kurzu, pyłu, kamieni, a nawet szkieł. Chadzało się również na skałki, nad rzeczkę, na podwórka do kolegów i koleżanek, do okolicznych lasów i przesiadywało się całymi dniami nad otwartym basenem kąpiąc się bez nadzoru rodziców, wyskakując tylko do domu babci na szybki obiad. Miałam wtedy może 7-10 lat, młodszymi dziećmi opiekowały się starsze i wszyscy byli szczęśliwi.

Dziś już się tak nie puszcza dzieci samopas, niestety albo stety, kto to wie, może po prostu dziś jest już inaczej. Jednak zaskoczyło mnie jak bardzo Żarki się zmieniły, żeby zaadaptować się do tego jakie potrzeby mają dzisiejsi rodzice (no i siłą rzeczy dzieci). Na każdym, zdawałoby się, kroku natykaliśmy się na place zabaw i przestrzenie aktywizujące dla najmłodszych. Muzeum Dawnych Rzemiosł ma salę gdzie dzieci mogą same pokręcić żarnami i wytworzyć mąkę, prawie wszystko w muzeum jest też „dotykalne”, dzieci mogą swobodnie kręcić korbami starych maszyn, wszystko zostało przystosowane do tego, żeby ciekawskie rączki dziecięce mogły skoordynować przekazywane informacje z ruchem, bo jak wiemy – tak dzieci uczą się najlepiej. Wyszliśmy zachwyceni. W pokoju noclegowym znaleźliśmy całą broszurę, kilkunastostronicową, poświęconą aktywnościom, w których można wziąć udział z dziećmi, nawet najmłodszymi, od ręcznego robienia filcu przez fabrykę zabawek, manufakturę słodyczy, plecenia koszy wiklinowych, wypraw na farmę dostosowaną do zwiedzania przez dzieci aż do kręcenia figurek z siana.

W tym wszystkim poczulam się zasmucona i trochę zawstydzona że mieszkam w Zwierzyńcu, rzekomej Perle Roztocza a nie znam w okolicy ani jednej instytucji, miejsca, rozrywki stworzonej specjalnie z myślą o dziecieach. To było w 2017 roku. Wtedy postanowiliśmy ten krajobraz zmienić. W 2018 roku w Zwierzyńcu pojawił się park linowy a u nas okazało się, że spodziewamy się drugiej córki więc realizacja pomysłu siłą rzeczy odsunęła się nieco w czasie.

Do Żarek wróciliśmy od tego czasu jeszcze dwa razy i odwiedziliśmy kilka miejsc, między innymi Kampus Eureka , który działał w partnerstwie z genialną Etno-Jurą, której z kolei zawdzięczamy inspirację dla nazwy naszego zakątka na Roztoczu. Wprawdzie będziemy robić nieco inne rzeczy i nie jest to zupełnie ten sam model działalności (Etno-Jura działała jako Spółdzielnia Społeczna), my również wychodzimy od przestrzeni i idziemy powoli w stronę aktywności, ale u podstaw mamy to samo głębokie przekonanie, że jest potrzeba żeby poniekąd zapraszać i otwierać naturę dla dzieci. Nasze dzieci wspominają malowanie figurek drewnianych w Etno-Jurze jako jedną z najfajniejszych części wakacji.

Najwięcej frajdy było w najmniej zaprojektowaych przestrzeniach…!

No i wreszcie 'nadejszla wiekopomna chwila’ kiedy jesteśmy w trakcie naszej wielkiej-małej realizacji projektu Etno Roztocze! Mamy pełne ręce roboty i dzieci, liczymy każdy grosz, bo budżet ciasny, popełniamy błędy i się na nich uczymy. Zobaczymy co z tego wyniknie…

Aktualizacje w miarę możliwości będą pojawiać się na blogu 🙂 Zapraszamy.